64 Regaty GDY-WŁA-GDY przeżywane na pokładzie AQUILI
Aquila ponownie wystartowała po dwuletniej przerwie, budząc dużą satysfakcję w nas – jej załodze. Tym większą u nowych żeglarzy na naszym pokładzie w osobach Zuzi i Kuby. Pozostała jej część to Staś i ja.

Poza Zuzią, trójka chłopaków z nieobecną na pokładzie Natalką, była srogo doświadczona w tego rocznym Nord Cup-ie i poprawce w M.Ż.M.P. (wyrwany z pokładu bom genakera i związane z tym następstwa). Stąd radocha duża, że udało się jacht doprowadzić do jako takiego klaru regatowego. Dodatkowo, w piątek wodowanie zakończyło się uszkodzeniem kosza dziobowego. Jego naprawę ukończyliśmy w późnej porze dnia przedstartowego.
Sobota, to już dzień startowy w pełnym składzie załogi. Dokończone mocowanie kosza i klar jachtu do wyjścia na akwen startowy. Oddajemy cumy, Załoga Pallasa życzliwie podaje nam hol. Płyniemy na start. Uśmiechnięta i dowcipkująca załoga, tworzy przyjazny nastrój. To upewnia mnie, że wszelkie zdarzenia niesprzyjające „Aquili” już są za nami. Wyjście jachtów na regaty to chwile okazywanej życzliwości między załogami, odnajdywane twarze znajomych, przyjaciół spotykanych często na jachtach jak i nie widzianych od lat. Krótko mówiąc nastrój jakby świąteczny. Nie zepsuło go nam zdarzenie z goniącym nas Maćkiem – tatusiem Stasia z tabletem w ręku (nasza nawigacja).
Błyskawiczny manewr. Oddanie cumy Pallasowi, dojście do falochronu, odbiór tabletu, s/y„MOTE” Mirkowe z Elbląga odchodzi z postoju i przejmuje nasz hol. Wychodzimy za główki wejściowe. Akcja trwała krócej niż opis tego zdarzenia. Odebrałem z zadowoleniem zachowanie mojej załogi w czasie tego manewru na wyjściu w „główkach” z ruchem dwustronnym jachtów, – dodatkowo motorówek i łodzi mieczowych.
Na redzie basenu jachtowego, zaskakuje nas pogoda. Brak wiatru na basenie, a tu wiatr rześki, przy falach kotłujących się z odbicia od falochronu. Zadowolenie z tego powodu było nie tylko nasze, ale na wszystkich jachtach zmierzających na akwen startowy.
Przedstartowe napięcie wzrasta wśród załóg wraz ze zbliżaniem się czasu procedury startowej. Ustalam z załogą taktykę startową i żeglugę na pierwszy znak – boję rozprowadzającą. Trzymać się zamierzamy prawej strony, stąd też nasz start od strony motorówki KR. Start załoga uznaje za udany. Żeglujemy ! Z czasem wyprzedzają nas po zawietrzne duże jachty. „Globe” zaniepokoił mnie, wskazywał wyraźnie że, zabraliśmy się z nie naszą grupą. Szybki powrót. Jachty ORC już wystartowały, a my „deptać” w odwrocie aby prawidłowo wystartować. Rumienie się pisząc o takim zaniedbaniu.
Wyścig nam się już zaczął mimo, że jeszcze nie jesteśmy na trasie. Genaker postawiony, za chwilą zostaje zrzucony, robimy rufę, na prawym wybieranie żagli do kursu na wiatr. Pracujemy nad szybkością. Aquila nie okazuje żadnego niezadowolenia i szparko żegluje. Załoga stroi miny do złej gry. Moje napięcie nerwowe po tej pomyłce muszę spokojnie „połknąć”. Załoga pracuje, cieszy się żeglugą i romantycznym zachodem słońca nad Rewą. Robi też foto.

Ten nastrój na pokładzie wzmacnia widoczne odrabianie straty startowej, co potwierdzają rozpoznawane sylwetki „Pallasa” z lewej i „Czarodziejki” na naszym kursie. Doganiająca nas „Vataha” Wilkowa, wskazuje, że też spotkała ją nieoczekiwana przygoda. We dwoje to raźniej, ale na chwilę.
Cypel Helu już widoczny, powoli zakrywa go zmierzch wieczorny. Pokazują się światła rufowe jachtów nas wyprzedzających. Dla nawigatora są dodatkową pomocą. Wchodząc za zewnętrzny łuk Helu, nabieram przekonanie, że kierowała mną za duża ostrożność. „Czarodziejka”jest po naszej lewej, my na większym łuku, żeglujemy równolegle do niej. Prostujące się nasze kursy, pozwalają wykorzystać prędkość „Aquili” i przyjąć dogodną pozycję. Oddalamy się. Trwa to niedługo, gdyż „Czarodziejka” stawia sprawnie spinaker, przyspieszając swoją żeglugę. Nasze postawianie genakera zostaje opóźnione przez zgubiony „water sztag”. Staś usiłuje zastosować zastępcze rozwiązanie, postawienie genakera znacznie się nam opóźnia. Sytuacja awaryjna zmusza mnie do żeglugi ostrym baksztagiem. Prędkość na tym kursie dobra, ale droga wydłużona, a czas płynie. Decyduję się na postawienie genakera bez wystawionego bomu genakera. Uzyskujemy obiecującą prędkość Aquili ok. 6-6,5 w., odczuwamy zmianę wiatru, kurs zmienia się w prawo.
Chwilę jeszcze żeglujemy bez zmian, zwrot na lewy hals, genaker pali, Aquila trzyma kurs na światło latarni w Rozewiu. Tak żeglujemy do pławy „WŁA”. Jeszcze tylko wyprzedzamy „Purgę” i okrążamy znak. Jest 23:40.
Przyjmujemy kurs powrotny. Żagle podstawowe pracują, z żalem musimy zrezygnować z genakera. Przyszło nam żeglować na wiatr. Czas więc na kawę, kanapki i ciasto. Na pokładzie jest bardzo miło. Dzielimy się też wspólnym przekonaniem, że odcinek żeglugi wzdłuż Helu do „WŁA”, przepłynęliśmy bardzo korzystnie dla „Aquili”. Skupiamy się na starannej pracy żaglami. Zauważamy, że dogania nas „Purga”, to jacht nie z naszej grupy – KWR-owiec. Zainteresowanie nasze kierujemy na naszą grupę C-ORC. Ustalamy, że żeglującym jachtem przed nami jest „SEA BEE”. Jacht z naszej grupy i to ze zbliżonym GPH do naszego. Staranność naszej załogi wzrosła, co doprowadziło nas do bezpośredniej z nimi rywalizacji. Dzięki nabranej wysokości udaje się wyprzedzić konkurenta.
Powoli zbliżamy się do wyminięcia cypla Hel. Światła rufowe wyprzedzających nas znacznie większych jachtów, systematycznie znikają. Żeglujemy bez zmiany halsu, do czasu pokazania się ponownie świateł rufowych, ale już na zatoce. Staś na tablecie, również potwierdza właściwy kurs dla nas, po zmianie halsu. Tu zaczęły się schody jak mawiają fachowcy branży budowlanej. Zamiast otwartej przestrzeni zatoki pokazuje się nam z lewej zarys Helu, więc zwrot. Prawy hals raczy nas prędkościami 1,5 – 2 w. Więc znowu zwrot i zabawa trwała, aż udało się wejść na otwartą wodę zatoki. Tutaj opuszcza nas regatowy zapał. Załogi morzy sen – przyznam, że zapracowany. Ja na swoje usprawiedliwienie mam tylko swą awersję do zbliżeniowej żeglugi przy cyplu Helu. Wspomnienie dawnych dziejów i to przy wyjściu z zatoki. Wyprzedzałem „Aquilą” Adama Woźniaka na „Mistralu”, złapałem balastem płyciznę piachu. Szybka reakcja załogi skokiem na zawietrzną, pozwoliła dalej żeglować. Kiedy to było…? Jednak dobrze, że się w ogóle jeszcze pamięta.
Zbliżamy się do redy portowej. Kuba melduje KR naszą bliskość do mety. Powoli robimy klar manewrowy. KR potwierdza nasze wejście na metę o godzinie 6:23,33. Trzymamy żagle na manewry dojścia do pomostu. Klar portowy robimy niespiesznie. Tylko rozwozimy się do domów i zasłużone spanko nam dano.
Przywykliśmy od lat do sprawnej organizacji tych regat. Pogody jak to we wrześniu, bywają różne, dając w kolejnych latach, szansę spełnienia oczekiwań każdej grupie żeglarzy – od specjalistów słabo wiatrowych po specjalistów od mocnej pogody. Minione regaty swą pogodą nie dały nikomu z uczestników powodu do narzekania na nią. Ujawniła za to, nową specjalność – żeglugę na pływach. Oprócz żeglarskich dogodności, raczyła nas pięknymi widokami. Na potwierdzenie tej tezy załączam foto, wykonaną przez Kubę.

Potknięcia nasze w GWG/23, nie odebrały nam przyjemnych żeglarskich doznań. Stwierdzone braki techniczne i potrzeba ich udoskonalenia, dostarczają załodze Aquili szansę pracy na rzecz jachtu w przerwie przed kolejnym sezonem regatowym 2024 roku. Praca na jachcie to dla żeglarzy, czas budowania żeglarskich marzeń. To powiedzenie Zygi z lat 50. Kolejne sezony potwierdzają tą prawdę. Ja pracuję już przeszło 60 żeglarsko-regatowych lat z nadzieją na jej spełnienie.

Jubileusz J.K.M. GRYF Gdynia odradza wspomnienia. Mnie myśli nasunęły zdarzenia z przełomu lat 1949 – 50. Czasy trudne nie tylko dla żeglarzy. Większość gdyńskich żeglarzy skupiała się w Waszym Klubie. Zyga aktywny już wówczas żeglarz, zachęcił mnie do udziału w turnieju szachowym. Mnie przypadł przeciwnik szachowy w osobie Zbyszka Szpetulskiego. Tak mnie pisano początki moich kontaktów z żeglarskim środowiskiem.
Z dużą sympatią składam wszystkim Żeglarzom Klubu najlepsze życzenia. Żeglarskiego rozwoju, wymarzonych rejsów, regatowych osiągnięć i wytrwałości w najdalszych latach życia.

Gdynia, październik 2023 r.
Czesław Perlicki, AQUILA POL 314